Fleet Market 2013

Ledwie tydzień minął, a ja już dostałem ponaglenia, że nic nie napisałem. No fakt zadeklarowałem tu w zajawce że relacja będzie. No cóż, słowo się rzekło, kobyłka u płota – trzeba pisać relacje.
W sumie to nawet i dobrze, czym szybciej to lepiej, dokąd w pamięci świeże wrażenia. Wbrew pozorom nie jest to takie łatwe zadanie, bo materiału dużo, a przecież nikt nie strawiłby kilkunastu czy kilkudziesięciu stron tekstu, a i tak wszystkiego bym nie opisał, więc i tak trzeba byłoby dokonać selekcji. Lepiej od razu zdecydować się na bardzo wybiórczą relację o tym co przyciągnęło moją uwagę.
Wracając do Fleet Market 2013, cóż to za impreza. W dużym uproszczeniu to targi samochodów służbowych. Pewnie ktoś powie, nic ciekawego. No cóż czasy gdy służbowe auto kojarzyło się z najtańszym samochodem, gdzie niemal luksusem było kiedy służbówka nie była vanem z blaszanymi szybami z tyłu, już dawno minęły. Teraz auto firmowe to średnia klasa i to całkiem dobrze wyposażona. Luksusowe pojazdy też pracują w firmach i zawsze kilka takich na targach znajdziemy. Miłośnicy super sportowych bolidów będą zawiedzeni, to nie ta impreza.
Co jest w tych flotowych imprezach, że tak je lubię. Przede wszystkim są kierowane do profesjonalistów, a nie do masowego klienta, czyli mniej fajerwerków a więcej treści. Każde auto można obejrzeć, wsiąść, dotknąć, samemu sprawdzić jakość materiałów, funkcjonalność, ergonomię. Nie ma tłumu gapi, więc wszystko można zrobić spokojnie, a to ważne jeżeli chcemy dostrzec smak samochodu.
Jest jeszcze jeden ważny aspekt, zawsze spotka się znajomych z branży, a tematów nigdy nie brakuje.
Jakby tego było mało, to zawsze organizatorzy i wystawcy przygotują kilka niespodzianek, występy, premiery samochodów, nudzić się nie można.
Tyle wstępu, czas wchodzić. Na początek wizyta w recepcji, trzeba przecież się odliczyć, a przy okazji odebrać katalog i solidną torbę na zbiory. Będzie gdzie wrzucić gadżety, katalogi czy ulotki.
Wstęp na halę otwarty i wchodzimy prosto na stoisko Mercedesa. Nie sposób nie zauważyć, ale to raczej zasługa miejsca niż raczej skromnej ekspozycji, tylko dwa samochody CLA i E , uczciwie przyznam że CLA chociaż jest już pewien czas na rynku to ciągle przyciąga uwagę. Oczywiście nie tak, jak to co zakryte
rapid
Wiadomo owoc zakazany kusi najbardziej. Kilka tajemniczych obiektów czeka na odkrycie, a w między czasie można zająć się pozostałymi samochodami, bo jak ruszą premiery, to może zabraknąć czasu na resztę.
Ekspozycji grupy Volkswagena trudno nie dostrzec, największa powierzchnia, klika marek (Skoda, Audi, VW, Seat), a wśród nich też czekają premiery. Póki co, na celownik biorę Audi Q3, mały suvik w sam raz do miasta. Bagażnik też przyzwoity, a 310 KM w wersji RS pozwoli każdemu przedstawicielowi handlowemu dojechać na czas.
aQ3
Jeśli okazałoby się, że mimo to przedstawiciel się nie wyrabia to Toyota wystawiła auto Przygońskiego Toyota GT86. Umiejętność driftu mocno pożądana w tej pracy.
gt86

gt86q
Chyba jednak szefostwo nie będzie skłonne do takich wydatków, więc jest alternatywa u Peugota
rower
Piękny carbonowy rower na Dura Ace, dla zorientowanych w temacie nic więcej nie trzeba dodawać, rowerowa górna półka.
Jak już przy górnych półkach to trzeba obejrzeć BMW X5, sympatyczny pyszczek
x5p

x5

x5a
tylko ta specyfikacja, nie ma szans aby pracownik go dostałx5c
no chyba że jest kierowcą prezesa. Tu można się dobrze poczuć i to obojętne na którym miejscu. Wszędzie pełny komfort.
Fajnie, ale wszyscy prezesami być nie mogą, wracam na ziemię, bo już zapowiadają premierę u Opla.
insygnia

insyg
Opel Insignia Country Tourer ciekawy model. Wygodne duże kombi z podobno nieprzeciętnymi możliwościami. Napęd 4×4 to chyba jednak za mało aby obiecywać pokonanie off-roadowych szlaków. Albo się nie znam i chętnie dam się przekonać w terenie, albo marketingowcy pisząc off-road mieli na myśli drogi gruntowe. Tak czy inaczej, to księgowa będzie kręcić nosem na wydatek rzędu 150 tysięcy. Na szczęście za chwilę kolejna premiera, tam powinno być taniej
seat

seat2
Seat Leon Kombi. Trochę zapomniana marka na polskich ulicach, a szkoda bo jeszcze nie dawno auta tej marki cieszyły się dobrą renomą i widać, że grupa Volkswagena postanowiła odbudować dawną pozycję. Nowy Leon w wersji kombi może w tym pomóc. Kombi jest funkcjonalne, a jeżeli jeszcze jest ładne to połowa sukcesu. To mi się podoba. Charakterystyczne przetłoczenie nadają nadwoziu dynamiki i elegancji, a takie połączenie nie zawsze się udaje. Wszystko dyskretnie skomponowane w całość , bez szokujących elementów, sprawia że auto wygląda bardzo solidnie.
Szeroka gama opcji wyposażenia i silników powinna pozwolić na skonfigurowanie odpowiedniego do potrzeb samochodu. Muszę jeszcze dodać, bo z zewnątrz tego nie widać, że bagażnik jest naprawdę duży.
rapid2

rapid3

rapidW
Na następną odsłonę nie trzeba było długo czekać, ani daleko chodzić. Skoda Rapid Spaceback. Tą markę wszyscy znają, jest przewidywalna niemal do bólu. Ładne ,solidne samochody, nie ma do czego się przyczepić, po za tym, że szybko wylatują z pamięci.
Ciekawe czy w pamięci zostanie to coś, co wygląda jak czołg przykryty plandeką. To coś to VW Amarok Canyon, gdyby nie wielki napis na podłodze, to nie wiem czy bym trafił. Czyżby faktycznie to był taki potwór? Kurtyna w górę i wszystko jasne
amarok
Jest wielki. Pod przednie koło podstawiono klocek, więc auto stoi efektownie przechylone. Canyon to cywilna wersja roboczego woła jakim jest zwykły Amarok. Czy przez dodanie kilku detali udała się ta metamorfoza. I tak i nie. Z zewnątrz prezentuje się okazale, pomarańczowy lakier, belka z lampami na dachu, czarne rury na pace i jeszcze kilka drobiazgów zwróci uwagę przechodniów. Gabaryty też budzą szacunek. W środku już nie jest tak bosko. Wszystko co trzeba i gdzie trzeba, ale wyraźnie widać że auto wywodzi się z pojazdu użytkowego. Jest skóra, bajery, ale brak finezji aby mówić o luksusie. Inna sprawa to cena, podstawowego Amaroka można mieć za około 100 tysięcy, a to naprawdę dobra cena.
Jeżeli szukamy luksusu to Grupa Volkswagena ma w ofercie Audi, np A8
A8

A8s
Inna bajka.
Wystarczy o VW, bo jeszcze ktoś pomyśli że to tekst sponsorowany, czas zmienić stoisko. Może Toyota, podobno przygotowano niespodziankę. Ekspozycja duża, ale nic zakamuflowanego nie widzę, modele też raczej znane, a mini scena pusta. Najpierw pomyślałem, że coś wjedzie na scenę, ale technicznie to nie możliwe, więc musi to być coś innego. I jest. Na estradę wchodzą panowie w garniturach (przedstawiciele Toyoty) , rzucają marynary na podłogę i zaczyna się bojowy taniec Nowo Zelandczyków – haka dance.
haka

haka2
Nie jest to głupie, kilka minut na odstresowanie. Dobry taniec na przerwę w pracy.
Tu też pasuję, każdy zapamięta że na targach była Toyota.

Toyota już się zapisała w pamięci, teraz szansę ma BMW z modelem i3. Ostatnio mocno reklamowany pojazd, więc chętnie zobaczę na żywo.
bmwi3

bmwi3a
Spodziewałem się czegoś więcej. Owszem jest inny, ale nie taki hop do przodu, aby powiedzieć że oderwał się od konkurencji. Elektryczne pojazdy znane od dawna, otwieranie drzwi też nie nowość, wygląd też nie aż tak kosmiczny. Ciekawe autko miejskie, ale szału nie ma.
Bardziej spodobał mi się Renault Zoe. Też elektryk. Od razu widać że to typowo miejskie jeździdełko, co nie znaczy że nudne i nieciekawe. Wprost przeciwne, jasne sprecyzowanie parametrów auta pozwala na dopracowanie, a nawet powiedziałbym dopieszczenie szczegółów. Gałka zmiany biegów, ramki głośników i wlotów powietrza wyglądają jak porcelana, a nie jak plastik. Subtelny wyświetlacz wskaźników przed kierowcą i już mamy rewelacyjny efekt. Bez stosowania udziwnień, które szokują zamiast ułatwiać życie.
zoe

zoeF

zoe3

zoe2

zoe1

zoeL2
Jest tylko jedno ale, zasilanie. Czy da się taki samochód użytkować nie mając garażu. Stacji do „tankowania” dużo nie ma, a gdzieś trzeba prądu złapać.
Ostatnia prezentacja była u Citroena
Po kilku latach trochę nijakich samochodów wróciły czasy gdy Citroen tworzył samochody. Tu słowo „tworzyć” jest jak najbardziej na miejscu. Te samochody mają swój styl, nic dziwnego że są sygnowane oznaczeniem Picasso.
C4 Picasso i C4 Grand Picasso takie właśnie są. Na szczęście w przeciwieństwie do wielkiego artysty, którego sztuka nie wszystkich zachwyca, samochody nie mają kubistycznych kształtów i są naprawdę ładne. Ładne i do tego oryginalne. To naprawdę sztuka połączyć intrygujący kształt z funkcjonalną bryłą samochodu, zwłaszcza jeżeli jest to mini van. Często wychodzi z tego bardzo praktyczna buła na kołach lub dziwactwo którego nikt nie chce kupić. Pewnie dlatego nie jestem fanem tego segmentu, a mimo to, te Citroenki naprawdę mi się podobają. Już linia nadwozia budzi zainteresowanie, cztery i pół metra raczej obłego kształtu tak uformowan, aby nie przytłaczało gabarytami. Część słupków zamaskowano czernią, do tego chrom wokół szyb i już auto nabiera dynamiki. Przetłoczenia płaszczyzny na drzwiach potęgują efekt. Jeszcze kilka smaczków takich jak ledowe lampy na przedłużeniu uśmiechu auta , kompozycja lamp z tyłu i mamy sportowego mini vana. Przynajmniej z wyglądu, bo z silnika 1,6 wiele nie wykrzesamy, ale w tym segmencie nie to jest najważniejsze.
Francuzy zawsze kojarzone były z komfortem, więc wnętrze powinno być mocną stroną C4 Picasso. Nie zawiodłem się, duże możliwości aranżacji wnętrza, składanie siedzeń, schowki to plusy które ułatwiają życie. Trzeba pojeździć, aby je docenić. Wtedy też będzie można ocenić czy jeździ tak samo dobrze jak wygląda.
Na koniec tej krótkiej relacji wielkie podziękowania dla organizatorów, za perfekcyjne przygotowanie tak dużej imprezy. Każdy, kto kiedyś próbował zmierzyć się z takim wyzwaniem wie ile pracy to kosztuje.

Dariusz Pastor

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *