Kolejny dzień zlotu cd.

Koniec lasu, teraz przyszła pora na walory estetyczne. Kwitnące pola, paleta wiosennych barw i wszyscy tracą głowę. Na krótkim odcinku następuje seria pomyłek. Jeden prowadzący odpada, za chwilę drugi i przesuwamy się do czoła kolumny. Kolejna pomyłka i trafiamy do chłopa na podwórko. Tył zwrot i już bez przeszkód kończymy roadbooka.
DSCN5643
Koniec wypadł pod kościołem, na szczęście nie przypadła nam rola dziadów, ale i tak musimy czekać. Pierwsza grupa nie skończyła spaceru po Brudzeńskim Parku Krajobrazowym. Wycieczka z przewodnikiem, więc nic sami nie zrobimy. Przynajmniej jest czas pójść na lody.

Długo nas nie trzymali, mały tłumek naszych człapie pod górę. Nieco nam się grupa rozlazła, ale nie ma co się dziwić. Przecież nikt nie będzie ustawiony w parach czekał na przewodnika. Przyjdzie to się zbierzemy i pójdziemy. Przyszedł, hmm, może ma zły dzień, albo pierwsza grupa go tak wymęczyła, że wygląda na zmęczonego. W sumie to nie wiemy ile tego spaceru nas czeka, może 15 kilometrów.

Leśnik, bo dla mnie każdy zielony w lesie to leśnik kiepsko zaczyna, bo od marudzenia, że grupa jeszcze nie gotowa. Spokojnie, to nie obóz wojskowy. Grupa gotowa, więc ruszamy. Listy obecności nikt nie sprawdza, ale mam wrażenie że było nas więcej.
DSCN5651
Park krajobrazowy to taki dziwny twór, ani to rezerwat, ani zwykły las. Jak nie wiadomo o co chodzi, to pewnie chodzi o ……… powiedzmy ochronę przyrody.

Do tej ostoi przyrody prowadzi ukryta ścieżka za chałupami, ciężko byłoby znaleźć to sekretne wejście leśnika. Zaczyna się dobrze. Dobrze to, że jest sucho, bo zejście pomiędzy wielkimi drzewami dość strome. Jest mrocznie i tajemniczo. Na pierwszym postoju część tajemnicy pryska, te wielkie drzewa to buki, a nie prehistoryczne olbrzymy. Idziemy dalej, a w zasadzie to gonimy zielonego. Tempo jakbyśmy gdzieś się śpieszyli. Drugi przystanek, tu trzeba odczytać tablice o tym ile jest drewna w drzewie, a ile wody w przyrodzie. Kolejny odpoczynek wypadł na mostku. Wyjątkowo malownicze miejsce. Aż trudno uwierzyć, że był rok kiedy to wszystko było pod wodą. Na takie informacje czekamy. Idziemy dalej, nie wiem tylko gdzie i po co. Chyba, że naszym przeznaczeniem było spotkanie 5 centymetrowego robaka. Takie potwory nie spotyka się co dzień. Ten musiał być niezwykle rzadki, nikt nie potrafił go zidentyfikować. Może odkryliśmy nowy gatunek.
DSCN5647
Tym fascynującym odkryciem kończymy wizytę w Parku Krajobrazowym. Najwyższa pora udać się na to motocrossowy. 40 kilometrów to jakieś pół godziny, pod warunkiem że odpadnie policja która siedzi nam na ogonie. Odpadli, więc jesteśmy. Fajne miejsce, idealne na takie imprezy. Dużo piachu, podjazdy i to co najważniejsze efektowny zjazd na wprost bazy. Nawet ci którzy akurat nie jeżdżą mają na co popatrzeć. Traska tak wyznaczona, aby wielkiej krzywdy nikt sobie nie zrobił. Zloty to bardziej spotkania towarzyskie niż zmagania. Ma być zabawa i jest. Pierwsza grupa szaleje tu przynajmniej od godziny.
DSCN5652
Swoją Vitarkę parkuję z boku. Taka była umowa z Suzuki, że po torze nie jeździ. Słowo się rzekło, to trzeba się wywiązać. Na torze przewidziano dwie konkurencje, jedna to wspomniane wcześniej pieczątki, druga to jazda sprawnościowa nową Vitarą.
DSCN5668
O pieczątkach już było, to może o tej drugiej konkurencji. Zasady są proste. Jazda tyłem, parkowanie i powrót slalomem na metę. Potrącenie pachołka to punkty karne. Oczywiście o wyniku decyduje czas i jeśli są to punkty karne. Aby wszyscy mieli równe szanse, konkurencja rozegrana będzie autem sponsora. Zadanie łatwe, ale tu rządzą emocje, więc śmiechu cała kupa. Ze mnie chyba też, bo nie specjalnie mi to poszło. Trudno pucharu nie zdobędę.
DSCN5676
Wyczerpujące zmagania wymagają uzupełnienia sił, czyli jedzenia. Będzie ognisko. Tak po prawdzie to można było pomyśleć, że na cały dzień to jakąś wałówkę trzeba zabrać. My nie pomyśleliśmy, ale pomyślano za nas. Chwała dobrym orgom za pomysł. Zabranie drewna z ośrodka to też dobry pomysł. Każdy wrzucił parę szczapek do bagażnika i teraz nie musimy latać po krzakach i szukać patyków. Kiełbaska zjedzona, konkurencje rozegrane, można wracać. No, prawie. Została jeszcze mała niespodzianka. Odwiedziło nas dwóch motocyklistów z miejscowego klubu motocrossowego. To ich tor, więc liczymy, że pokażą jak się tu jeździ. Pierwsze okrążenie przejechali spokojnie, ale to była tylko rozgrzewka. Na kolejnych dali czadu. Kilkunasto metrowe skoki i powietrzne ewolucje zrobiły wrażenie.

Do ośrodka każdy wraca już swoim tempem. Nic ciekawego do opisania. Jedynie na drodze dojazdowej do ośrodka doganiamy czerwonego Swifta. Ciekawe czy jedzie do nas. Pasowałby bo to Suzuki, tylko numery jakieś dziwne. Jednak to „nasz”, prezes Słowackiego Klubu Suzuki. Teraz to mamy międzynarodowy zlot całą gębą, Polacy, Węgrzy, Słowacy.
DSCN5686
Do kolacji została dobra godzina. Ten czas wolny akurat wystarczy na doprowadzenie się do porządku. Przynajmniej trzeba spłukać grubą warstwę piachu i kurzu. Kto ma wolne to ma, na pewno nie można tego powiedzieć o organizatorach, dla nich to czarna godzina. Policzyć wyniki konkurencji, wypisać dyplomy i podziękowania to wyścig z czasem. Tym razem to nie moje zmartwienie. Idę podać kto otrzyma trofeum redakcji portal „autowpracy” i sprawa załatwiona. Mogę iść na kolację. Kolacja tam gdzie wczoraj, na dużej sali. Właściwie to obiadokolacja. Zaczyna się od zupki, coś ciepłego zjem z przyjemnością. Wnoszą drugie danie i na sali zapanowało małe zmieszanie. Kiełbasa na drugie, pojechali po bandzie. Dorośli bez entuzjazmu męczą to danie, ale wśród dzieciaków prawdziwy popłoch. Czyżby to była zemsta za wczorajsze niezadowolenie z obsługi ? Jeśli tak to perfidny plan się udał. Jest światełko w tunelu, podobno interwencja na najwyższym szczeblu załatwiła normalne jedzenie. Plotki okazały się prawdziwe, wędlina, pomidory i inne typowo kolacyjne produkty wróciły na szwedzki stół.
DSCN5711
Wyniki policzono i w nadeszła wiekopomna chwila wręczania nagród. Nasz redakcyjny puchar także znalazł właściciela. Strategia kolegi Vodaka, aby wykosić konkurencje już na starcie okazała się skuteczna. Nie ma to jak dobre wejście. Pomysł i wykonanie dobre, ale mogłoby sie to wszystko w niwecz obrócić, gdyby pewnej osobie nie zabrakło odwagi do zgarnięcia trofeum.
Wcześniejsze relacje:
http://autowpracy.pl/index.php/8-aktualnosci/598-jeden-dzien-zycia-na-zlocie
http://autowpracy.pl/index.php/8-aktualnosci/625-kolejny-dzien-zlotu-cz-1

DSCN5567

Jedna myśl w temacie “Kolejny dzień zlotu cd.”

Skomentuj Kuba Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *