Gumball 3000

Lambo czy Astona na ulicy czasem można spotkać. Sensacja to nie jest, ale miło popatrzeć. McLaren czy Konigsegg to już inna liga, więc trzeba było iść na kolejną imprezę.  Kilkadziesiąt samochodów, część aut całkiem normalnych, gdyby nie specjalne barwy na imprezę, to nawet nie rzucałyby się w oczy. Barwy mocno kontrowersyjne, ale przyznać trzeba że każdy zauważy tak pstrokate auto.
Pojeździć tym razem nie było można, popatrzeć, pooglądać z bliska, nawet dotknąć. Dobre i to.   Niby tylko samochody, a atmosfera jak na wielkim show. Widać że naród kocha samochody.

Obraz 412 Obraz 419 Obraz 431 Obraz 458 Obraz 660 Obraz 667 Obraz 685 Obraz 686

Fleet Derby 2013 – cz.3

Volvo V40 Cross Country T5

Jak w Oplu Adamie nieco brakowało koni, to tu powinno ich być pod dostatkiem.

„T5” dla osób znających Volvo mówi wszystko, jak ktoś nie wie to testowa fura ma 254KM.

Jedno mnie tylko zastanawia, kto postawił to auto wśród SUV-ów. Owszem ma napęd na cztery koła, ale bliżej mu do osobowego kombi niż terenówki. Może pozory mylą i ma pewne możliwości terenowe. Chyba jednak nie, bo jeździmy nim na torze, a nie trasie offroad.

Nie czepiajmy się szczegółów, przecież chyba nikt nie planuje nim jazdy w bagno, co najwyżej dojazd do działki polną drogą. Ta gruntowa droga to i tak pewnie będzie ułamek procenta do połkniętych kilometrów asfaltu i to tam ma sprawdzić się w ruchu.

Obraz 100 Obraz 101

Oględziny z zewnątrz wypadają pomyślnie, przyjemna zwarta sylwetka, bardziej hatchback niż kombi. Wyraziste linie, krągłości, przetłoczenia i kilka ostrzejszych detali aby podkreślić dynamikę auta.

Obraz 099

Wnętrze w stylu Volvo z charakterystycznym cienkim panelem centralnym. Estetyczne i oryginalne to już zaleta. Biel, czerń i aluminium to połączenie elegancji i nowoczesności.

Próbuję odpalić, a tu lipa. Pojawił się komunikat „zamknij drzwi, zapnij pasy”

Drzwi zamknięte , pasy nie zapięte. Orzesz ty gadzie, już masz minusa, bo nie lubię jak maszyna chce być mądrzejsza ode mnie. Może ja nie chce nigdzie jechać , tylko posłuchać dźwięku silnika, no tak ale to będzie nie ekologicznie, czyli źle.

Trudno zapiąłem pasy i odpalił. Gdyby mi nie podpadł tymi pasami, to pewnie nie szukałbym dziury w całym.

Jeździ dobrze, dynamicznie. 6,4s do setki to imponujący wynik, ale bardziej to widać po mijanych pachołkach, niż czuć. Po prostu to nie jest auto na tor, tu trzeba czuć każdy zakręt, każdą nierówność, wtedy doznania są bardziej ekstremalne, a Volvo jest zbyt wygodne, miękkie. Zawieszenie niweluje przeszkody, wygłuszenie kasuje ryk silnika i nie czuć mocy jaką dysponujemy.

Konstruktorzy popukają się pewnie w głowę na taki zarzut.

Uczciwie muszę przyznać, że w trasie to jazda nim musi być przyjemnością. Warto byłoby to sprawdzić.

 

Wracam do maluchów

Kia Picanto 1,2i

Obraz 104 Obraz 102

Z zewnątrz prezentuje się bardzo ciekawie, zwłaszcza w takich barwach.

Mała rajdówka.

Obraz 105

Wnętrze też zaaranżowane ze smakiem. Brązowo pomarańczowa skóra (eko) siedzeń robi wrażenie. (w pakiecie Race za 3000zł) Kokpit i drzwi w czerni, trochę srebrnych detali i jest ok.

Bajka kończy się po spojrzeniu do danych technicznych, prędkość maksymalna 170 km/h, przyśpieszenie 11,4 sekundy do setki. Tragedii nie ma, ale przy takim wyglądzie chciałoby się znacznie więcej.

Z 85 KM to niestety mamy tylko namiastkę sportowego auta. Inna sprawa to cena, za 40 tysięcy nie można oczekiwać cudów.

Jakby nie patrzeć to jest to auto segmentu A, czyli miejskie jeździdełko. Nie jest złe, jak na malucha to żwawo sobie radzi na torze, dobrze się prowadzi i wcale nie jest w nim bardzo ciasno. Całkiem dobrze wyciszone i dość bogato wyposażone, ale to już zależy od wersji.

 

Maluchy zaliczone, to ocenimy coś większego.

Renault Fluence Dci 130

Telewizyjne spoty sugerowały że jest to limuzyna za rozsądne pieniądze.

4622 mm to sporo, ale jak na prawdziwą limuzynę to trochę mało, chyba że to będzie kompaktowa limuzyna.

Obraz 145 Obraz 146

Linia nadwozia poprowadzona z gracją, wcale nie widać tych 4622 milimetrów, lekka ładna sylwetka mająca coś w sobie, taką nutkę elegancji. Francuzom to się udaje, pod warunkiem że nie przedobrzą w szukaniu nowego stylu.

Otwieram drzwi, wsiadam i jestem w szoku.

Obraz 141 Obraz 142 Obraz 143 Obraz 144

Czuję się jak w luksusowym aucie. Jasna skóra, tapicerka, boczki drzwi i kokpit w bieli, zawsze zrobią wrażenie. W końcu to w takie wnętrze nie wypada wchodzić w gumiakach, a skoro tak to klient czuje się jakby go poproszono na salony. Nie ma tu tyle bajerów co np. w Lanci Thema, ale detale dobrane są z wyczuciem, bez bizantyjskiego przepychu.

Muszę przyznać, że tym razem telewizja nie kłamała.

Jak jeździ, tak jak wygląda.

V max nie sprawdzałem, podobno 200, przyśpieszenie 9,8s to też przyzwoicie. Tylko że tu nie chodzi o bicie rekordów, wygląd sugeruje dystyngowany styl jazdy i siedząc w środku człowiek wczuwa się w rolę. Spokojnie, znam swoją wartość i nie muszę gonić za uciekającym czasem, ale jak bardzo będę chciał to przycisnąć też jest czym.

Jestem pod wrażeniem, przypasowała mi ta renówka. Ma swój urok i to za niewielkie pieniądze. Czy aby na pewno?  Cena wersji testowej to 82 tysiące zł.

Po francuzce biorę włoszkę.

Alfa Romeo Giulietta 1,4 TB 170  KM

Samochód już mi trochę znany, więc teraz tylko sprawdzić czy czegoś nie zepsuli.

Linia jak to u włoskich stylistów, ma być elegancko i dynamicznie. Czasem wyjdzie multipla, ale to wypadek przy pracy.

Obraz 147 Obraz 148

Giulietta jest zgrabna, chociaż przód ma taki bułowaty. Nie w moim guście

Obraz 151 Obraz 150

Wnętrze odlotowe, okrągłe wskaźniki, okrągłe pokrętła, kontrastują z liniami prostymi deski. Czerń i chrom, mat i połysk, kontrastowe zestawienia dają agresywny charakter. Dużo ciekawych, dopracowanych połączeń, chociażby siedzenia, skóra i prążkowana tkanina. Takie dopieszczone szczegóły odkrywamy co chwila, a to nakładki na pedały, a to czerwone zaciski hamulcowe, niby drobiazgi, a wpływają na ocenę całości.

Udaję się na linię startu, ciekawe co pokaże. Silnik to tylko 1,4 ale koni już 170.

Wiadomo że pójdzie, tyle to wyczytać można z ulotki, bardziej ciekawi mnie sama jazda.

Jest fajnie, zawieszenie to udany kompromis pomiędzy sportem, a wygodą. Jazda ma dawać radość i daje.

Jakby brakowało emocji, to jest jeszcze wersja 235 konna, ale na to trzeba wydać 110 tysięcy zł, a na tą „tylko” 85 tysięcy.

 

Na koniec zostawiłem coś z klasyki.

Skoda Octavia III 2,0 TDI, 150 KM

Obraz 153

Niemal klasyczna sylwetka samochodu, maska, część osobowa, bagażnik. Oczywiście zaraz ktoś powie że to pięciodrzwiowy hatchback, ale co to ma za znaczenie. Teraz terenówka może mieć sportowe osiągi, sportowe auto może być czterodrzwiowe, nic nie jest tak proste jak dawniej.

Ważne że wygląda jak wzorzec samochodu. Mnie takie tradycyjne proporcje się podobają. Octavia od kilkunastu lat pozostaje Octavią. Nie taką samą, ale zmiany to spokojna ewolucja, a nie rewolucja. Ma to przynajmniej jedną wielką zaletę, auto wizualnie nie starzeje się tak szybko jak konkurencja, a przecież nikt nie chce jeździć starym modelem. Zadbana kilkunastoletnia Skoda ciągle dobrze wygląda.

W tej generacji zachowano ciągłość wizerunku z poprzednim modelem, linia jest lżejsza, przez co auto wydaje się mniejsze.

Patrząc w dane to wymiary prawie się nie zmieniły

Obraz 154

Wnętrze, tu też nie ma do czego się przyczepić. Solidne, dopracowane, ergonomiczne, bez stylistycznych fajerwerków. Mnie kojarzy się to z solidną robotą rzemieślnika, który zna się na tym co robi, ale niestety nie jest artystą tworzącym sztukę.

Nie jest to zarzut, większość klientów potrzebuje porządnego funkcjonalnego auta i taka właśnie jest Skoda.

Pod maską spory wybór, od małego benzynowego 1,2 (85KM) do 1,8 (180KM) , jest jeszcze nieśmiertelne TDI, 1,6 lub 2,0. W moim egzemplarzu było 2.0 TDI. 150 KM zapewnia dobre osiągi Vmax ponad 200, a do setki 8,5 sekundy.

Walory jezdne oczywiście bez zarzutu, pewne trzymanie, dynamika.

Komfort jazdy, wyposażenie, tu też nie ma do czego się przyczepić, czyżby samochód bez wad?

Może tak, cóż z tego, jak pomimo tylu zalet po zakończonej jeździe nic nie zostaje w pamięci. Pamiętam tylko ogólniki dobre, funkcjonalne, a żadnych szczegółów które wychodziłyby przed szereg.

 

cdn

w następnym odcinku terenówki

 

Fleet Derby 2013 – cz.2

Fleet Derby 2013 – cz.2

 Nie napisałem wcześniej jak wyglądał test, więc nadrabiam zaległości.

Rysunek3

Zaczynało się na parkingu aut testowych. Od organizatora pobierało się kluczyki i do samochodu. Teraz można go obejrzeć z każdej strony, poustawiać sobie co potrzeba do jazdy i na słynny mostek z Rajdu Barbórki. To był punkt startowy na autodrom.

Zjazd z mostka, prosta, szerokim łukiem wjazd na okręg, który pełnił tu rolę płyty poślizgowej (zaznaczyłem to miejsce na żółto) , szykana, prosta, nawrotka szerokim łukiem (chyba żeby opony ładnie piszczały) i powrót  pod mostek.

Odstawiamy samochód i bierzemy nastepny.

Bez limitu czasu i ludka obok który będzie pilnował co by czegoś nie zepsuć. Miło że jest zaufanie do testerów. Wszystko super i w jednym autku zonk, po nogami dywanik wyłożono papierem aby nie na brudzić. Jak już powiedziało się A i dało samochód to chyba i dywanik można było poświęcić. Chyba, że to ktoś z testerów zadbał o autko.

 

Wracamy do wrażeń z jazdy

Toyota RAV4, 2,0 benzyna 152 KM

Tym razem świeżynka, która jeszcze nie opatrzyła się na ulicy. Ravka urosła, zmężniała, zupełnie inny model. Dla mnie dobra zmian, po prostu mnie się podoba.

Obraz 074 Obraz 072 Obraz 075

W środku można znaleźć podobieństwo do poprzedniego modelu, też jest jakby dwustopniowa deska, ale wygląda to bardziej elegancko i nowocześnie. Wykończenie skórą i srebrne dodatki, sprawiają wrażenie, jakby to była wyższa półka cenowa. Lekko ponad 100 tysięcy trzeba wydać, nie jest to mało, ale tym razem widać na co to poszło.

Obraz 078

Miejsca dużo, wygodnie. Prowadzi się dobrze, choć widać że to spore auto.

Obraz 077

Kawał blachy z przodu, z tyłu też niczego nie brakuje, a to daje poczucie bezpieczeństwa.

Jak na te rozmiary i nie jakiś ogromny silnik to całkiem dobrze sobie radzi w ruchu. Ciekawe co będzie jak zjedzie z drogi? Niestety w testach terenowych Rav4 nie było.

 

Jeszcze coś większego

Dacia Dokker, 1,5dci, 90KM

Tutaj oczekiwania w 100% potwierdziły się w realu. Spodziewałem się dużego funkcjonalnego samochodu bez zbędnych luksusów i tak było.

Obraz 080 Obraz 082

Dokkera zaliczono tu do kategorii mały VAN Osobowy.. Może i spełnia kryteria segmentu, ale wygląda bardziej na dostawczaka niż osobówkę.

Jest duży, ciężki, taki typowy wół roboczy. Ten model został stworzony raczej do pracy niż turystyki, choć w roli pojazdu rekreacyjnego też powinien się sprawdzić. Jest gdzie spakować klamoty

Obraz 083

A co mamy w środku?

Obraz 079

Wodotrysków nie ma, jest to co musi być, raczej skromnie, materiały nie najwyższych lotów. Tak trochę jak z poprzedniej epoki, ale co wymagać od tak dużego samochodu, gdzie ceny zaczynają się od 39 tysięcy. Cudów nie ma, nawet jak Rumuni pracowaliby za miskę ryżu (albo kukurydzy) to z czegoś ten samochód trzeba zrobić, a to kosztuje.

Nie ma co marudzić, ma być tanio, funkcjonalnie i jeździć bezawaryjnie.

Tanio jest, funkcjonalnie też, miejsca dużo, a jak jeździ?

Rusza ospale, ale jak już ruszył to całkiem dobrze jedzie (bez obciążenia). Spodziewałem się jakichś niespodzianek na płycie poślizgowej, a tu zachował się zaskakująco stabilnie.

Nie jest źle, trochę głośno, w sumie pozytywne wrażenia.

 

Zostaję przy dostawczakach

Renault Kangoo ZE

Przynajmniej tu nie ma problemu z określeniem segmentu. Furgonetka bez dyskusji

Obraz 084

Dokker nadzwyczaj piękny nie był, ale dopiero o tym mogę powiedzieć że urodą to on nie grzeszy.

Z dostawczakiem jak z mężczyzną, piękny być nie musi, ważne aby wypłatę przynosił..

Duże blaszane pudło, płaska podłoga to do pracy w sam raz.

Za kierownicą bez rewelacji, w końcu to nie limuzyna. Nie to żeby było niewygodnie, po prostu czuje się, że to nie osobówka. Dużo blachy i ściana za plecami,  przypomina że jest się w pracy, może to i dobrze.

Próbuje go odpalić, a tu nic. Jeszcze raz i  ….., no tak przecież to pojazd elektryczny. Zapaliła się zielona kontrolka „Go” i wystarczy, można jechać. Przyciskam pedał gazu i bezszelestnie ruszam.

Jedzie zdecydowanie lepiej niż wygląda. Słychać Klimę radio, ale nie silnik.

Zająłem miejsce na mostku i start. Gaz w podłogę, o kurczę ale to za…..

Zabawa przednia, śmiga aż miło. Na zakrętach też stabilny, aczkolwiek na płycie lekko uciekał z łuku.

Ciekawe jak sprawdziłby się w codziennej eksploatacji. Kilka pytań jest, co z zasięgiem. Na ile starcza bateria, jak wpływa obciążenie na zużycie energii. I ile to tak naprawdę kosztuje.

 

 

Po olbrzymach dla odmiany biorę coś z drugiego końca skali.

Skoda Citigo 1,0 MPi, 60 KM

Obraz 088 Obraz 089

Z maluchami to zawsze problem, bo wydaje się, że jak mały to i tani, a to już nie do końca prawda. Mały też musi mieć silnik, skrzynię biegów, zawieszenie, elektronikę i całą masę innych elementów, które nawet jak mniejsze to i tak kosztują.

W Skodzie zebrano tego na minimum 29 tysiące zł. Model testowy to już 33 tyś. Nie tak mało, ale otrzymujemy za te pieniądze całkiem przyjemne małe autko.

Fakt że bagażnika wielkiego nie ma, na tylnej kanapie też ciasno, ale czy tak często jeździ się z kompletem pasażerów? Przeważnie to dojazd do pracy, na zakupy itp. szybkie wyprawy.

Czas zająć się wnętrzem. Pomimo małych wymiarów auta, nie ma problemów ze znalezieniem wygodnej pozycji za kierownicą.

Obraz 090

Estetycznie, ale dość skromnie. Szare plastiki, bez finezyjnych wykończeń, chyba że za takie uznać fragment lakierowanej blachy na drzwiach.Mnie to przypomina czasy syrenek i trabantów, więc nie jestem zachwycony.

60 KM nawet jak na małe auto, to niezbyt wiele. Owszem można pojechać w miarę dynamicznie, ale tylko jeżeli często korzystamy ze zmiany biegów.

Konstruktorzy Skody stworzyli mały, praktyczny, dobrze prowadzący się samochód, szkoda tylk,o że zabrakło polotu, aby zrobić coś więcej niż dobry samochód.

 

Kolejny maluszek

Opel Adam 1,4 , 100KM

Zacznę od wyglądu

Obraz 092 Obraz 093 Obraz 098

Coś w stylu Fiatowskiej 500 czy Mini. Już pierwszy rzut oka ma wzbudzić skojarzenie że to nieprzeciętne auto. Nie kolejne miejskie wozidełko, a mały drapieżnik. Odpowiednie malowanie też ma podkreślić indywidualność.

Granat z białym dachem i „pociągnięcie pędzla”  na słupki z farbą ściekającą aż na błotniki

Mnie nie zachwyca ten zabieg, ale widać, ja człowiek starej daty.

Otwieram drzwi i jestem w szoku.

Obraz 094

Jasno szare, prawie białe siedzenia, takie same boczki drzwi i dolna cześć deski, Przez środek pasek w kolorze nadwozia i od góry  miękko wyglądająca ciemna wykładzina.

Ładne wyraźne linie, błyszczący granatowy lakier i chromowane wykończenia detali to udane zestawienie.

Zestaw wskaźników w chromowanych ramkach pasują do zestawu.

Obraz 097

Co tu pisać, jedno z ciekawszych wnętrz. Luksus i sport to mieszanka kusząca, aż chce się jechać. Nic dziwnego, że na płycie wyleciałem z toru. Adam zachęca do mocniejszego depnięcia gazu.

100 koników to powinno dać bardzo dobre osiągi, prowadząc ma się wrażenie że tak jest.

Patrząc na dane producenta wychodzi że tak dobrze nie jest. 11,5s do setki to żadna rewelacja.

Wrażenia bardzo pozytywne, zwłaszcza za wzornictwo, tylko czy w tańszych wersjach jest tak samo dobrze. Wersja testowa to wydatek 55 tyś zl, najtańsza 42900zł.

 cdn

Fleet Derby 2013 – trochę sobie pojeździłem

Fleet Derby 2013 – impreza zamknięta skierowana do ludzi z branży motoryzacyjnej,  managerów zarządzających flotą samochodów firmowych

Kredyty, leasingi, wynajem, ubezpieczenia, zabezpieczenia itp., słaby temat na bloga i o tym pisać tu nie będę, bo raczej niewiele osób to zaciekawi., a Ci których to interesuje nie szukają informacji na blogach.

Na szczęście było trochę innych atrakcji i to co najważniejsze, samochody do testów.

Zacznę od trudnego początku,  Młodzież chciała mi się dokleić i jechać ze mną, zamiast iść do szkoły. Tym razem to nie przejdzie. Wychowawczy tekst „ucz się to też cię będą zapraszać na fajne imprezy” zrobił średnie wrażenie, ale przynajmniej mogłem samemu ruszyć na Autodrom Bemowo gdzie właśnie zaczynał się Test Fleet Derby 2013.

Zacząłem od tego, co się nie rusza. Ekspozycja kilku marek dość skromna, ale można było wyłowić kilka ciekawostek:

Toyota Hilux w barwach Rajdu Dakar

Obraz 017

Renault Kaptur

Obraz 015

Był jeszcze kącik specjalny z dwoma autkami

Mercedes Benz C 63 AMG

Obraz 014

Obraz 012

Oglądanie zamkniętych samochodów to jednak trochę jak lizanie cukierka przez papierek, co z tego że są osiągi, jak nie można ich poczuć.

Drugie autko specjalne to już prawdziwa perełka, przy której trzeba się zatrzymać.

Ultima GTR

Obraz 002 Obraz 004 Obraz 006 Obraz 011 Obraz 009 Obraz 007

W międzyczasie była jeszcze premiera Opla Cascada

Obraz 019 Obraz 022 Obraz 023

Pierwsze wrażenie pozytywne, ale samochody na salonach zawsze wyglądają dobrze, a potem na ulicy człowiek się zastanawia kto stworzył tego potwora. Tu raczej to nie grozi, ale z oceną poczekam aż zobaczę go na ulicy

Obejrzałem co miałem obejrzeć, pora brać się do roboty.

Czy można rzetelnie przetestować samochód przez kilka czy kilkanaście minut ?

Śmiem wątpić, ale na subiektywną opinię wystarczy, albo będzie to miłość od pierwszego wejrzenia, albo przeciwnie, nigdy więcej takiego spotkania. Obyło się bez skrajności, zakochać się nie zakochałem, żadne autko też nie wzbudziło wstrętu do siebie. Za to kilka oczarowało i zaciekawiło i chętnie nawiązałbym z nimi bliższą znajomość.

 

Flota czeka, a pierwszy trafil mi się prawdziwy krążownik

Lancia Thema

157-e1e5 157-536b

Klasa Premium co widać i czuć.

Prawdziwa limuzyna, stylistyka rodem z ameryki, jak ma być duże auto to nie ma co tego ukrywać przez zaokrąglenia, spoilery. Duże koła, długa maska i auto wzbudza szacunek na drodze. W środku też luksus, można powiedzieć jakość materiałów odpowiednia.

Auto zachęca do dostojnego przemieszczania się, ale jak się chce przycisnąć to jest czym. Grubo ponad 200 KM robi swoje.

Prowadzenie bądź co bądź  dużego samochodu nie sprawia problemu Pewnie pokonuje trasę, ale w ciasnym slalomie gabaryty  dają o sobie znać.

Kia Optima Hybryd , 190KM

Obraz 036

To też duży samochód, prawie 5 metrów (4845) tyle, że tu zabiegi stylizacyjne wygładziły linie, zaokrągliły tu i ówdzie  i auto wygląda dość lekko i dynamicznie. Mnie się podoba.

Środek przyjemny, beż większych bajerów, dominuje czerń i kilka chromowanych detali.

Może jednak jest coś innego, niż we wszystkich autach, to wyświetlacz na tablicy taki trochę inny

Obraz 034

Wrażenia z jazdy – cisza, może nie absolutna, ale jednak elektrycznego silnika nie słychać.

Ciekawe doznania jak człowiek nie przyzwyczajony. Warto byłoby bliżej poznać się z tą hybrydą. Intryguje mnie pytanie, ile naprawdę pali taka hybryda  Producent podaje  5,7litra w mieście i 5,3litra w trasie. Kilka dni testów rozwiązałoby sprawę.

Przyśpieszenie do 100km/h to 9,2 s, więc całkiem dobrze

Teraz coś znacznie mniejszego

Lancia Ypsilon 1,3 JTD , 95KM

Obraz 038 Obraz 039

Zewnątrz tak bez entuzjazmu, jakiś taki bułowaty, to chyba przez maskę, wysoko poprowadzona, a że samochód wąski to przód wygląda dość ciężko..

Środek za to wyszedł interesująco, taki mały odlot. Jasna tapicerka, w tym samym kolorze boczki drzwi i część deski, reszta czarne tworzywo. Tworzywo nieco plastikowe, mogłoby być lepiej, no ale to autko segmentu A, co byłoby wytłumaczeniem, gdyby nie cena od 60 tyś  (za wersję testową)

Obraz 040

Nawet nie przeszkadzają wskaźniki umieszczone centralnie, a nie przed kierowcą

Obraz 042

Z tyłu się nie wiozłem, to nie wiem jak się patrzy przez to czołgowe okienko

Obraz 043

Jedzie dobrze, 95 kucy w małym autku dobrze się spisuje, przyjemnie mruczy, dynamiczne, ale szału nie ma (11,4s do setki wg producenta)

W sumie to przyjemne maleństwo do jazdy w dwójkę, przytulne wnętrze, ciekawa kolorystyka, siedzania blisko i nie ma panela środkowego pomiędzy nimi.

Po maluchu coś oczko wyżej B+

Citroen C-Elysee 1,6 VTi, 115 KM

Ciekawa sprawa z tą cytrynka, w reklamach i na zdjęciach wychodzi na większą i elegantszą.

Widać fotogeniczna bestia.

c-ellyse

W rzeczywistości uliczny szaraczek nie wyróżniający się z tłumu. Inna sprawa to że trudno zrobić limuzynę o długości 4427mm.  Powiem tak, styliści poprawnie odrobili lekcję.

 

Obraz 062 Obraz 064

W środku zaskakująco dużo miejsca, a jest to małe auto. Z tyłu nawet da się jechać, jest gdzie nogi postawić. Gorzej z wyposażeniem i wykończeniem. Skromnie, szare plastiki, może gdybym od tego zaczął tak by nie raziło. Jak to mówią, człowiek szybko przyzwyczaja się do luksusu, widocznie zadomowiłem się już w Lanci.

Dobra nie wybrzydzajmy, w tej klasie tak już jest, tu liczą się ceny, a te w najsłabszej wersji zaczynają się już od 40 tyś. Do testowej wersji trzeba jeszcze dychę dorzucić.

Wygląd i wyposażenie przeciętne, nic nie zapowiadało tego jak będzie jeździł. Szok, jedno z lepiej prowadzących się aut w teście. Wystarczająco dynamiczne, precyzyjne i stabilne. Nawet na płycie poślizgowej trzymało się drogi.

I znów coś większego

Nissan Qashqai +2, 1,6dci, 130KM

Obraz 068 Obraz 069

Prawdziwych terenówek już prawie nie ma, SUV-y też zbyt ekstremalne, więc wymyślono crossovery. Wygląda prawie jak poważna terenówka, a że z drogi lepiej nie zjeżdżać to już szczegół. Ważne że sprawia wrażenie auta bezpiecznego,

Prezentuje się dobrze, ładna sylwetka, może nieco już opatrzona, ale po co zmieniać coś co się podoba. W środku sympatycznie, nie ma do czego się przyczepić, ale fajerwerków też nie ma. Spokojnie, stonowana czerń, siedzenia częściowo pokryte skórą, boczki drzwi również i jeszcze kilka detali. W końcu to do testu dano jedną z lepszych wersji wyposażenia  (cena 108 tyś)

Obraz 070

Z przodu miejsca dużo, trochę gorzej na tylnim siedzeniu, ale to konsekwencja umieszczenia trzeciego rzędu siedzeń w bagażniku. W razie potrzeby można zabrać dwóch dodatkowych pasażerów. Na majówkę ze znajomymi to i owszem, ale na wakacje to już z kompletem pasażerów ciężko by było, no chyba że ich bagażem będą karty kredytowe.

Obraz 071

Sama jazda dość przeciętna, słychać że to diesel. Długa, widoczna dla kierowcy maska sprawia wrażenie jakbyśmy jechali większym pojazdem niż te 4541mm

Nie wiem jak w innych egzemplarzach, ale w tym wyjątkowo głośno chodziły szyby.

cdn.

 

 

XI Zlot Klubu Suzuki – Wolsztyn 26-28.04.2013

zlot

XI Zlot Klubu Suzuki – Wolsztyn 26-28.04.2013

 

Zapowiada się fajny początek długiej majówki, nie dosyć że Zlot Klubu Suzuki

http://www.klubsuzuki.pl/viewtopic.php?t=11909

i to jeszcze dni Wolsztyna i parada parowozów.

http://www.wolsztyn.pl/news.php?g=4373

 

Na zlotach już się bywało i z każdego masa dobry wspomnień. Teraz nie może być inaczej, spotka się znajomych, pogada o samochodach i nie tylko, a i w zawodach czy konkursach można wziąć udział. Chętke mam na Puchar Burmistrza Wolsztyna w 4×4, ale chęci a możliwości to dwie różne rzeczy. No cóż próbować można i tak liczy się dobra zabawa.

Zostają jeszcze parowozy, to też trzeba zobaczyć, bo gdzie jeszcze można spotkać jeżdżącą lokomotywę, a tu ich będzie kilkanaście. Przynajmniej dziecku trzeba pokazać takie cuda.

Czas szybko minie, a potem majówka i odpoczynek nad wodą po zlocie.

 

Jeśli ktoś ma ochotę dołączyć to jeszcze jest szansa, informacje na

www.klubsuzuki.pl

Test – Suzuki Swift 1,2 z pakietem Aero

Tym razem dostanę Swifta że tak powiem w wersji cywilnej. Pojemność 1245 cm³ nie budzi tak dużych emocji, ale 94 KM daje do myślenia..
Czy będzie mu bliżej do małego wariata, czy do wozidełka z punktu A do punktu B ?
Zacząłem od przygotowania teoretycznego, czyli sprawdzenia co to jest pakiet Aero.
Sam pakiet przypisany jest do wersji Premium, która już jest dość bogato wyposażona, więc co dołożono w Aero?

– spoiler na dachu

Obraz 047a

– czerwona nitka na kierownicy
– taka sama nitka na mieszku dźwigni zmiany biegów

Obraz 054aObraz 055a

– tempomat sterowany z kierownicy

Nie są to jakieś wielkie zmiany, ale też i nie kosztują wiele, cały pakiet Aero to 1500 zł.
¾ pakietu to dodatki wpływające na estetykę, czy ładne to rzecz gustu. Mnie ten model przypadł do gustu od pierwszego wejrzenia. Ładna zwarta sylwetka.

Obraz 021a

Zwężająca się ku tyłowi powierzchnia  bocznych szyb nadaje autu charakteru, mnie kojarzy się z drapieżnikiem.

Obraz 091aObraz 023a

Lotka z pakietu jak najbardziej pasuje.

Dobrze, że projektanci nie ulegli modzie na funkcjonalność za wszelką cenę, bo potem wychodzą koszmarki jak poskładane z kilku różnych modeli.

Obraz 019a

Owszem, mogłoby być kilka litrów bagażnika więcej ,

Obraz 085a

trochę więcej miejsca dla pasażera na tylniej kanapie, ale przecież to ma być auto kompaktowe, a nie rodzinne kombi.
Kluczyki w dłoń i do auta. Otwieranie z pilota w kluczyku.
Pierwsze wrażenie pozytywne, ja po prostu  lubię takie stonowane barwy, czerń, szarość, granat, bez krzykliwych barwnych, wzorzystej tapicerki w kwiatki  czy pstrokatych dodatków które mają kojarzyć się z młodością. Zdecydowanie wolę subtelne wykończenie takie jak ta czerwona nitka na kierownicy. Szkoda że w tej wersji zabrakło przycisku „START” do uruchomienia samochodu, idealnie pasowałby tu z czerwonym podświetleniem.

Obraz 087a

Reszta osprzętu jest na swoim miejscu.
Środek deski zajmuje radio z odtwarzaczem CD. Duży błyszczący panel wyświetlacza wprowadza ożywienie w spokojne wnętrze.
MP3 czyta, wejście na USB i sterowanie z kierownicy, czyli jest co trzeba.. Niestety znów mało gniazdek do podłączenia dodatkowych urządzeń. Skoro nie ma fabrycznej nawigacji to trzeba włączyć swoją, a gdzie CB, kamerka?
Jak już jestem przy minusach, to brakuje mi konsoli pomiędzy przednimi siedzeniami, niby jest, ale jakaś taka mało funkcjonalna, dwie małe kuwetki na drobiazgi nie zachwycają. Przydałby się przynajmniej podłokietnik ze schowkiem.

Miasto. Przekręcam kluczyk, sprawdzam czy działa automatyczne włączanie świateł i w drogę.
94 kuce robi swoje, auto żywo reaguje na dodanie gazu, nie ma wprawdzie takiego odejścia jak „Sport”, ale to co jest wystarcza do sprawnego poruszania się, powiedziałbym że jest jeszcze zapas mocy.
Zawieszenie jest dość twardo zestrojone, w „Sporcie” było to plusem, tu już niekoniecznie.
Dziurawe i nierówne ulice dają znać o sobie. Nie jest to specjalnie uciążliwe i dość szybko przestało przeszkadzać.
Auto prowadzi się pewnie, małe gabaryty w mieście to duża zaleta. Ciasne zakręty czy manewry parkingowe nie są problemem. Pamiętać tylko trzeba o spojlerze pod zderzakiem, krawężniki bywają wysokie.
W mieście jeśli chcemy jechać dynamicznie to skrzynia biegów ma co robić. Częste zmiany biegów proszą się o precyzyjną skrzynię. Działa poprawnie, ale „6” w Sprocie lepiej mi pasowała. Tu miałem wrażenie jakby jeszcze nie do końca było wszystko ułożone. Przebieg auta 5000 km może jeszcze się ułoży.
Spalanie. Pierwsza miejska część testu liczyła tylko 75 kilometrów. Nie jest to dużo, ale jakieś wyobrażenie o spalaniu mam. Komputer wskazał średnie spalanie na poziomie 6,6 litra. Uwzględniając wizytę na zaśnieżonym placu w celu sprawdzenia trakcji to całkiem dobry wynik. (wg producenta 6,1L/100km)

Autostrada. Nie jest to moja ulubiona droga, ale ma swoje plusy, pozwala szybko przemieszczać się na większe odległości..
Pogoda sprzyja, temperatura około zera i z nieba już nic nie pada, jedynie spod kół samochodów chlapie błoto z solą. Kilka kilometrów i samochód pokryty jest białoszarym nalotem. Tym razem nie zdążyłem zrobić fotek czystego auta.
Swift trochę koni ma  pod maską, więc szybko rozpędza się do prędkości autostradowych.
140 km/h plus tolerancja nie stanowi problemu. Gorzej ze spalaniem bo w takich warunkach mocno idzie do górę. Wskaźnik chwilowego zużycia paliwa rzadko kiedy schodzi poniżej dwucyfrowych wartości. Jest dobrze, ale na piątce brakuje elastyczności, reakcja na gaz nie jest już tak żywiołowa jakby się chciało.
Jadąc nieco wolniej spalanie jest dużo mniejsze. Na 200 kilometrowej trasie mnie wyszło
7,0 l/100 km. Trochę dużo, ale nie zawsze było 120-130 na prędkościomierzu, chociaż w zakresie tych prędkości jazda najbardziej mi odpowiadała. Hałas nie był dokuczliwy, a jazda nie wymagała dużej koncentracji uwagi, takie relaksowe toczenie się z przyzwoitą prędkością.
Możne być jeszcze większy komfort, wystarczy włączyć tempomat. Wyczuwalny jest tylko moment załączenia, dalej praca automatu jest już niezauważalna, żadnego szarpania czy mulenia. Taki spokój, że można by iść na kawę. Ten dodatek z pakietu Aero sprawdził się tu doskonale.
Z ciekawostek to prędkościomierz zawyża wskazania, przy wyższych prędkościach nawet o 10 kilometrów.
Dla odmiany mam jakieś takie przekonanie graniczące z pewnością że zaniżono prędkość maksymalną. 165 km/h to nie jest wszystko co to autko potrafi.

Trasa. To jest to co lubię, zawsze coś się dzieje, jeśli nie na drodze to obok. Tempomat na  lokalnych drogach się nie przyda, za to dobre hamulce z pewnością. Niespodziewane  spotkaniu z sarenką, potwierdziło ich dobrą skuteczność i nie doszło do bezpośredniego kontaktu.
Oprócz hamulców są też inne mocne strony Swifta. Dobre trzymanie się drogi, zwrotność, przyśpieszenie.
Tu nie rozwija się zawrotnych prędkości, więc przy wyprzedzaniu zazwyczaj wystarczy dodać gazu. Jeśli zachodzi potrzeba bardziej zdecydowanego działania, redukcja biegu rozwiązuje sprawę.
Zawieszenie też dobrze się spisuje. Dziury czy koleiny nie są zbyt uciążliwe, chyba że trafi się wyjątkowa sztuka, wtedy daje się odczuć że nie jest to kanapa na kołach. Są jeszcze drogi gruntowe, którymi przejechać przejedzie, ale wymaga to już  zwiększonej uwagi. Nawet niepozorny dla Grand Vitary  błotny podjazd potrafi sprawić kłopot. No cóż terenówka to nie jest, więc z tej części testu zdawać nie musi.

Obraz 049a

Auto jest przewidywalne, precyzyjne, nawet na ośnieżonej drodze ma się je pod kontrolą.
Spalanie 5,5 litra to przyzwoity wynik, wprawdzie daleko do podanych przez producenta
4,4 l/100km w jeździe pozamiejskiej, ale jak na warunki zimowe i w miarę dynamiczną jazdę to nie ma co narzekać.
Jednak te 4,4 litra nie dawało mi spokoju, więc postanowiłem pobawić się w oszczędzanie.
Bez zbędnego hamowania i przyśpieszania. Prędkość zgodnie z przepisami, w mieście 50, na trasie 90 lub tyle co znaki pokazują. Początkowo męcząca zabawa, później zaczęło mi się to podobać, noga z gazu na widok znaku, tak aby dotoczyć się z właściwą prędkością i nie hamować. Idzie całkiem dobrze, przez chwilę średnie spalanie według komputera wyszło 4,5 litra, niestety większe wzniesienie i zmiana na wyświetlaczu. Coś około 100 kilometrów to dość miarodajny dystans, od wielu kilometrów nic się nie zmienia. Spalanie 4,7 litra.
Kolejne kilometry jadę „normalnie”, bez szaleństw, ale i bez przejmowania się spalaniem podczas dodawania gazu. Może nie jadę dużo szybciej, ale subiektywne wrażenie jest takie, jakbym śmigał bolidem F1. Po stu kilometrach kontrola spalania i wynik 5,2 l/100km.
Czy warto męczyć się dla pół litra benzyny, raczej nie,

Podsumowanie. Jeżeli zaakceptujemy gabaryty auta, czyli że nie jest to rodzinne kombi, bagażówka czy terenówka, to Swift jest bardzo udaną konstrukcją prawie do wszystkiego. Wszystko jest dobrze, dokąd nie pojawi się duży pies lub rower do przewiezienia

Obraz 089a

Złożenie siedzeń nie wiele pomoże, na pocieszenie to większość małych samochodów ma problem z takimi pasażerami. Bardziej typowe przedmioty powinny się zmieścić,
Na co dzień do pracy, na zakupy jak najbardziej mi pasuje, w trasie też się sprawdził, nawet na dłuższej trasie nie czuje się zmęczenia.
Pozostaje jeszcze sprawa kosztów, na nówkę trzeba przeznaczyć około 50 tyśięcy

 

Test – Suzuki Swift Sport

Coś jednak jest w stwierdzeniu, że mężczyźni to duzi chłopcy. Wystarczyła informacja że jest nowa zabawka do wzięcia i już się gęba cieszy. Im bliżej do odbioru, tym trudniej wytrzymać. Najgorzej dzień przed, chciałoby się już pojeździć.
Odbiór po 13, trzeba wytrzymać, no i jeszcze czeka podróż po autko. Padło na tramwaj, może być, czym gorzej teraz, to lepiej będzie smakowało później.
Jestem na miejscu, przed salonem stoi trochę zasypany śniegiem biały Swift Sport. Ma tablice rejestracyjne, to pewnie ten dla mnie.
Trochę formalności i można ruszać na parking.
Swift Sport 1,6 ,  136KM przy małej masie, to może być dobre połączenie.
Spodziewam się dobrych osiągów, 8,7s do 100 to nie byle co, ale czy potwierdzi się to w realu.
Dobra bierzemy się do testu.
Kluczyki w dłoń, a w zasadzie to tylko pilot (system bezkluczykowy) i do auta. W sumie żadna nowość mam to samo w Grand Vitarze.. Bardzo przydatny element wyposażenia, zamiast szukać po kieszeniach , a często obie ręce zajęte to tylko jednym paluszkiem w gumeczkę i auto otwarte. Pstryk i gotowe, czyściutko, przymierzam się do środka. Miejsca dużo nie ma, jakoś wydawało mi się, że swifty były większe, ale to sport to może tak ma być, a nawet powinno tak być.
Siedzonko całkiem miłe, siada się i materia otacza człowieka. Nie to żeby nie można się było ruszyć, raczej wszystko w zasięgu ręki.
Czas obudzić bestię, kusi czerwono podświetlony okrągły przycisk ”Start”. Naciskam, silnik odpala, ładny bajer.
Rzut oka na drążek zmiany biegów, jest  6 do przodu, o jeden więcej niż w mojej GV, ciekawe czy potrzebne. Ruszam, spoko, cicho, dodaję gazu i silnik zaczyna mruczeć.
Na początek bardzo delikatnie, trzeba wyczuć potwora. Pierwsze zdziwienie, jest całkiem normalnie, wszystko na miejscu, przełączniki, radio, jest nawet podgrzewanie siedzeń, a mówili że nie ma.
Pierwsze dziesiąt metrów wystarczyło, aby uznać, że opanowałem auto i pozwolić sobie na więcej. Teraz więcej gazu i jest dobrze. Żwawo przyśpiesza, no to teraz na szerszą ulicę. Depnąłem mocniej, (jeszcze nie do podłogi), w fotel mnie nie wbiło, ale autka obok zostają z tyłu i to dość szybko. Ciekawe co będzie z redukcją biegów? Na to przyjdzie jeszcze pora.
W sumie to silnik elastyczny, nie trzeba wachlować biegami, ciągnie na każdym. Do miejskiej jazdy pasuje i kusi do zabawy, tylko czy slalom na ulicy to dobry pomysł?
Pierwsza jazda zrobiona.
Wieczorem rodzinny wypad na miasto. Wygląd Swifta rodzina zaakceptowała, podoba się, nie jestem zaskoczony, mnie też się podoba.
Wnętrze też się spodobało, młody protestuje, ale ma wyjścia, 12 latek jedzie z tyłu. Za wiele  miejsca tam nie ma,  w sam raz dla dziecka.
Pomimo, iż sporty już od roku w sprzedaży, to zbyt wiele ich na ulicach nie widać, pewnie dlatego zwracają uwagę. Sportowe auto, a nie wzbudza agresji, wprost przeciwnie, jakoś tak z łatwością zmieniam pasy, wystarczy mrugnąć i wpuszczają.
Pod światłami trafiło się stanąć w pierwszej linii z Mercem SLK, ten też nas zauważył i chyba chciał się ścigać, bo wyrwał na „wczesnym” zielonym.
Pierwsze zachłyśnięcie się samochodem mija, teraz można spojrzeć bardziej obiektywnie.
Do miasta się nadaje, chociaż trzeba się pilnować, miejskie 50 to zdecydowanie za mało.
W mieście trasy nie są długie, więc często trzeba wsiadać i wysiadać, a że auto niskie to gimnastyka zapewniona. Kolejna sprawa: krawężniki i dziury. To nie terenówka. Zawieszenie dość twarde, czuje się nierówności. Z jednej strony to zaleta, bo czuje się auto, z drugiej strony cierpi komfort, ale skoro plomby z zębów nie wypadają to liczymy to na plus.
Test miejski zdany, jutro w trasę, a że chcę wyjechać w miarę wcześnie, to trzeba się dziś przygotować.  Kamerka, nawigacja, CB, tylko gdzie to podłączyć jak jest tylko jedno gniazdko. Jeszcze muszę zerknąć do bagażnika czy mieści się tam coś więcej niż karta kredytowa. Szału nie ma, ale spora torba się zmieści.
Oczywiście z rannego wyjazdu nic nie wyszło. Gdybym nie wszedł na nasze forum byłoby lepiej, ale pokusiło mnie i godzina w plecy.
Wyjazd na trzy dni, to i duża torba, do tego jakieś torebeczki i miłe zaskoczenie. Bagażnik okazał się całkiem pojemny. Połknął torbę, reklamówki i zostało sporo miejsca. Na weekendowy wyjazd z żoną i dzieckiem bagaż się zmieści, gorzej z wakacjami, zwłaszcza jeśli to wyprawa pod namiot. O zabraniu psa można zapomnieć.
Pogoda do bani, 2°C i pada deszcz.
Z Warszawy mamy teraz autostradę, moment i już można przejść do następnej części testu: drogowo-autostradowej.
100, 110, 120, 130 km/h idzie jak burza, nie wiadomo kiedy zmieniają się cyferki na liczniku. Na „6” też przyśpiesza bez problemu. Żeby nie było tak słodko, spływająca woda po szybach stwarza pewien problem. Dokładnie to problem dotyczy tylko jednej szyby, tej w drzwiach kierowcy, powyżej setki woda rozpływa się po całej szybie, prawie uniemożliwiając korzystanie z lusterka. Nie ma tego problemu na szybie po stronie pasażera, tam woda idzie do góry i strumieniem spływa nad lusterkiem. Ciekawa sprawa, obie strony wyglądają tak samo.
Pierwszy parking, trzeba zjechać i zrobić fotki dokąd samochód jeszcze czysty, a przy tej pogodzie to pewnie już nie długo.
Obraz 001aObraz 004a Obraz 005a

Co by nie mówić to jest ładny, zwarta sylwetka, dwukolorowe nadwozie dodaje drapieżności, oczywiście nie zabrakło ciemnych tylnych szyb.
Aparat w bagażniku. Jakoś tak ciężko mi trafić w odpowiednią gumkę do otwarcia klapy, oczywiście najpierw trafiam na tą drugą od zamka, teraz przesunąć rękę lekko w lewo i jest ten właściwy przycisk. Szkoda, że nie umieścili tego gdzieś na zewnątrz, przynajmniej bym się nie umazał.
Klapa w górę, a woda z klapy na łeb, dobrze, że się tego spodziewałem, ale i tak dobrze nie jest, trzeba czekać, aż ścieknie.
Sesja fotograficzna zakończona, wracamy na autostradę. Z włączeniem się do ruchu nie ma najmniejszych kłopotów, gaz w podłogę i po sprawie.
Dozwolone 140 plus tolerancja to bułka z masłem, nuda. Można więcej, podobno 180. To byłaby dobra prędkość podróżna, gdyby nie minister Rostowski ze swoim dziurawym budżetem. No coż, nie jestem fanem tego pana, aby mu pomagać w pracy.
Szkoda. Te 180 to jednak dobry pomysł, szybko i pewnie.
Na autostradzie jest w aucie głośno, nie żeby silnik wył, ale powietrze z zewnątrz szumi.
Można dać głośniej muzykę, ale to niewiele pomaga, jest jeszcze głośniej. Można jechać wolniej, albo liczyć się ze z większym zmęczeniem. Chyba jednak wolniej, bo wskazówka od paliwa niepokojąco szybko opada, a mówili, że to ekonomiczne auto.
Nie ma wyjścia, muszę zainteresować się spalaniem. Przełączam wyświetlacz na desce tak, aby obserwować spalanie. Średnie spalanie 8,5 litra. To jeszcze nie jakaś tragedia, tyle że nie wiadomo kiedy licznik był resetowany. Zobaczę co słychać na chwilowym spalaniu.
18 to już dużo, spada do 13, ale poniżej to tak niechętnie, czasem zachaczy o 10 litrów. Wszystko jasne.
Sprawdzę tempomat, ustawiam tak ze 140+km/h, w miarę szybko i bezpiecznie.
Delikatne szarpnięcie i trzymamy stałą prędkość. Jak dla mnie to bez entuzjazmu. Mam wrażenie jakby auto chciało jechać szybciej, a automat je co chwila hamował. Jeszcze jedno, zrobiło się strasznie nudno. Już sama autostrada  to nuda, zwłaszcza że nastawiali ekranów i guzik widać.
Na lewym pasie trafiła się skoda, jak ja lubię te samochody, nie wiem co jest, ale w tej marce najczęściej trafiam na „miszczów”. To jeden z nich, setka na liczniku i wyprzedzamy. Każdy ma takie prawo, ale jak się minie to trzeba zjechać na prawy. Ale „miszcza” to nie dotyczy, przecież za 200 metrów jedzie następna ciężarówka, potem jeszcze jedna. Trwa to wieczność.
Deszcz ciągle pada, wielkiego wpływu na prowadzenie to nie ma, auto pewnie trzyma się drogi. Ciągle doskwiera nuda. Panu tempomatowi już dziękujemy.
Zjazd z autostrady, przechodzę do testu na drogach lokalnych.
O tu już znacznie lepiej, czuje się auto. Twardo, ale bez przesady, trzymanie dobre. Szybkość mniejsza więc hałas już nie przeszkadza.
Dotankowuję paliwo,  resetuję wskaźnik spalania i zobaczę co teraz z ekonomią.
Droga drugiej kategorii, ruch nie wielki, ale jak już się dogodni jakieś auto to tylko mocniej przycisnąć i po robocie. Przyśpieszenie to atut sporta, jeszcze ten dźwięk silnika, czysta przyjemność. Zerkam na spalanie, około 6 litrów na sto, a wcale się nie certolę. To mi się podoba.
Na nocleg trzeba dojechać nieutwardzoną drogą. Grand Vitarą to nawet specjalnie nie zwalniam, teraz wydaje mi się jakbym jechał polną drogą. Dziury, kałuże, trzeba omijać, albo ledwo co się przez nie przeturlać. Pewnie trochę przesadzam, jednak miękko przez doły to on nie przechodzi.
Chwila przerwy na posiłek i wieczorkiem wyprawa do Wolsztyna.

Obraz 006a

Ciemno, światła przyzwoicie oświetlają drogę, ale bez rewelacji, mogli dać biksenony.
Mimo wszystko, spokojnie mogę powiedzieć, że przyjemnie się tym w nocy jeździ. Szczególnie jeśli droga obsadzona drzewami. Cicha muzyka, warkot silnika, jest moc co gwarantuje że spać się nie chce. 
Strategia na jutrzejszy dzień opracowana, trzeba wracać do bazy .
Pobudka w miarę wcześnie, na spotkanie z Burmistrzem Wolsztyna nie wypada się spóźnić.
Patrzę przez okno, sporo śniegu w nocy spadło.  Dzień zacznie się od odkopania auta.
Ogrzewanie działa bardzo skutecznie, zanim odśnieżyłem to w środku już się nagrzało. Kurtka na siedzenie, a samemu elegancko w marynarce za kierownicę. Podgrzewanie foteli też się przydaje, zmarzłem przy machaniu szczotką.
Dojazd do asfaltu pokryty śniegiem, dziur nie widać, ale może być ślisko. Asfalt czarny, odśnieżony, można normalnie jechać. Czasu dużo, na dzisiejszy dojazd przeznaczyłem prawie o połowę więcej czasu niż wczoraj w nocy mi to zajęło. Byłoby dobrze, gdyby nie śnieg, gdzieś w połowie drogi musiała się zmienić gmina i zero odśnieżania. Biało, no fajnie, test będzie w różnych warunkach. Początkowo ostrożnie, ale nic się nie dzieje, na śniegu też daje radę. Trochę wolniej, ale przynajmniej przepisów nie łamię.
Zdążyłem na trzy minuty przed czasem
Spotkanie udane, załatwione co trzeba, okolica sprawdzona, na dziś wystarczy, można wracać do bazy. Droga ta sama, tyle że śnieg już rozjeżdżony, co najwyżej trochę błota zostało na jezdni. Czasu dużo, nie ma co się śpieszyć. Można się pobawić radiem, odtwarzacz działa, mp3 czyta, jest jeszcze gniazdo USB, muszę poszukać w bagażu i sprawdzić czy działa.
Kolejny dzień również zaczynam od odśnieżania. Kilka stopni mrozu.
O 17 spot w Poznaniu, a wcześniej chcę sprawdzić możliwości noclegowe w Zbąszyniu. Tak na wszelki wypadek.
Po drodze robię kolejną małą sesję foto. Swift już się wybrudził, a że kolor biała perła to zdziwiony nie jestem, że to widać.

Obraz 011a

Szczególnie tył brudny, a tam przycisk do otwierania klapy, nie ma siły, aby otwierać bagażnik w białych rękawiczkach.

Obraz 013a Obraz 015a

W środku lepiej, szare materiały łatwiej utrzymać w czystości. Szare nie znaczy nudne czy brzydkie. Dla mnie to eleganckie zestawienie. Połączenie różnych odcieni szarości ożywia wnętrze. Czerwona nitka na siedzeniach, wyhaftowany napis sport to detale dodające smaku. Zdecydowanie lepiej pasuje mi taka kolorystyka, niż jaskrawe wnętrze, ale to rzecz gustu.

Obraz 017a Obraz 018a

Teraz podłączyłem USB, działa bez zarzutu.
Tym razem do Wolsztyna droga odśnieżona, za to dalej masakra. Zaczął padać śnieg. Jest biało, droga mało uczęszczana, ledwo zaznaczony ślad kolein. Jedzie się w miarę dobrze, ale przy mocniejszym dodaniu gazu czuję delikatny uślizg kół. Redukcja biegu i dodanie gazu potęguje efekt, odpuszczenie gazu stabilizuje pojazd. Zabawa fajna, ale na drodze niezbyt bezpieczna. Lepiej ten jeden bieg wyżej i tak przyśpiesza, a ryzyko mniejsze.
Zbąszyń jako baza na zlot mnie nie zachwycił, albo drogo, albo mało miejsc, albo lokalizacja marna. Sprawdzone, ze spokojnym sumieniem można lecieć do Poznania na spota.
Czasu mało, a tu ślimaki ciągną się drogą, czyżby bali się śniegu?
Robi się ciemno, mokro, leci spod kół, więc szyba ciągle zapaprana. Spryskiwacz i wycieraczki dobrze działają, ale jazda przyjemna nie jest. Przed Poznaniem zwiększył się ruch, o wyprzedzaniu można zapomnieć, dopiero kawałek autostrady pozwala na żwawszą jazdę. Spalanie trzyma się na poziomie 6 litrów.
Spot zajął dwie godziny, zostało wracać w stronę domu.

Na autostradę nie pojadę, jeszcze z nudów zasnę. Żebym jeszcze jechał prosto do Warszawy  to może bym się złamał, pal to licho, nudy ale szybko w domu. Mam jednak inne plany, jeszcze jedna prezentacja Sporta w Kutnie. Wybieram starą trasę. Co prawda naćpane tam radarów co niemiara, ale mam czas.
Całkiem dobry wybór, droga szeroka, dwupasmowa, ruch mały, a że co miejscowość to ograniczenie prędkości i fotoradar, no to co, będzie okazja do przyśpieszenia za tablicą.
Taka zabawa mi się podoba,  ograniczenie do 80 zwalniam, rozpędem dotaczam się do
 „60”, mijam fotoradar, odwołanie ograniczenia i pedał w podłogę. Subtelny dźwięk silnika i szybciej mija to co przy drodze. Przy takiej jeździe jest więcej zmieniania biegów, ale skrzynia precyzyjnie pracuje, biegi wchodzą niemal intuicyjnie, obojętne czy w dół czy w górę. Tak, to jest żywioł tego auta.
Dochodzę do wniosku, że tym samochodem w trasie można jeździć w miarę przepisowo. Zwalniać w miejscowościach aby przyśpieszać z nimi, naprawdę chce się. Sugerowałbym tylko podniesienie limitu w niezabudowanym tak do 130 by wystarczyło. W dużych miastach to co innego, ale to test Swifta, a nie dyskusja o przepisach.
W Kutnie mam trzech klientów na przejażdżkę,  Pokaz musi być na starej „2”, bo tylko tam jest odśnieżone, wszystko co z boku to białe, nic tam nie zdziałam.
O północy puściutko, na pierwszy ogień biorę najtwardszego zawodnika.
Jedynka, dwójka, trójka, czwórka i:
– Darek ślisko może być (w domyśle zwolnij)
teraz czas na drugiego
Jedynka, dwójka, trójka i:
– zwolnij
Została trzecia zawodniczka
Jedynka, dwójka:
– zatrzymaj, wysiadam !!!!!!!!
Podobało się, mnie też. Jednym z komentarzy było stwierdzenie, że jazda tym jest lepsza, niż gra w NEED FOR Speeda. Coś w tym jest, podobny dźwięk, szybkość. Nie powinno się tego pisać, ale można poczuć się jak na rajdzie.
Rano powrót do domu, na trasie nic ciekawego, chyba że wspomnę o gościu w starej Lagunie. Ambitny, najpierw przyśpieszył jak go wyprzedzałem, potem zebrał się i mnie wyprzedził – na podwójnej ciągłej. Pojechałem za nim do wolnej prostej, lewy kierunek, gaz i mijam go jak traktora. Nawet nie zipnął, ale nie jestem złośliwy i nie będę psuł chłopu niedzieli, dałem prawy kierunek zjechałem lekko na pobocze niech sobie jeszcze raz wyprzedzi. Pojechał.
Dalej już kompletnie nic się nie wydażyło. Spalanie spadło poniżej 6 l/100km.
W sumie to mógłbym w poniedziałek oddać auto, załatwiłem co trzeba, ale szkoda. Przejechałem grubo ponad tysiąc kilometrów i nie mam dość. Benzyna jeszcze jest, to trzeba wyjeździć. Wieczorem spadł śnieg, teraz wypada tylko znaleźć pusty plac i sprawdzić przyczepność. Zabawa przednia, wprawdzie plac mały, umiejętności jeszcze mniejsze, ale co tam chęci są. Spalanie podskoczyło drastycznie, wskaźnik zasięgu przed zabawą pokazywał, że paliwa jeszcze na 120 kilometrów, a teraz tylko 50, a przecież kręcę się w miejscu.
Dziś już nie ma wyjścia, trzeba oddać samochód.

Obraz 034a

Przejechałem  przez te kilka dni 1400 kilometrów. I mało to i dużo. Wystarczy, aby polubić auto. Czy jest to samochód idealny? Jak dla kogo. Jeżeli ma to być samochód rodzinny to raczej nie, mało miejsca i dla pasażerów i dla bagażu
Bagażówki, vana, czy terenówki też się z niego nie zrobi. Jeśli auto ma służyć do przemieszczania się z punktu A do punktu B, to nie ma sensu taki zakup.
Jeżeli jednak nie są to najważniejsze cechy które są brane przy wyborze samochodu, a liczy się przyjemność z jazdy, to warto zastanowić się nad Swiftem Sport.
Komfort, ergonomia, wyposażenie bez zarzutu. Zawieszenie to dobry kompromis między kanapą na kołach, a sportowym twardzielem.
Spalanie jak na te możliwości też nie przeraża, 6 litrów w trasie (a można jeszcze mniej), 8 z hakiem w mieście. Autostrada to luksus dla bogaczy.
W teście całkiem świadomie pominąłem dane fabryczne, opisy mechanizmów, to wszystko jest tu
http://www.suzuki.pl/auto/miejskie/swift_sport-specyfikacja