Zima

Klimat mamy jaki mamy i nie ma co narzekać. Latem jest czym oddychać, a zimę też można przetrzymać. Przeważnie nie ma więcej niż kilka czy kilkanaście naprawdę mroźnych dni, a i tak nie są to syberyjskie mrozy. Czasem pada i to jest powód do radości, a nie żadna tragedia.
Zimą da się żyć, wystarczy przestrzegać kilku banalnych zasad
Po pierwsze, sprawny samochód, aby np. pierwszy spadek temperatury nie wygrał z akumulatorem.
Po drugie opony. Nie jestem zwolennikiem nakazu zmiany opon, ale faktem jest , że zimówki są lepsza od letnich slicków. Gdyby świat był zero jedynkowy to nie byłoby sprawy, tyle że oprócz letnich i zimowych opon są jeszcze i inne – całoroczne albo terenowe. Tych ostatnich sam używam przez cały rok i sobie chwalę. Na lodzie nie ma mocnych, każda opona jest słaba, no chyba że z kolcami, ale to już inna bajka. Na śnieg, zwłaszcza świeży, opona AT (do lekkiego terenu) jest rewelacyjna. Przegryzie się przez nie byle jaką zaspę. Błoto i chlapa też jej nie straszne, pamiętać tylko trzeba o drodze hamowania. Jest dłuższa niż latem, co wymaga odrobinę innej techniki jazdy.
Technika jazdy to trzecia zasada zimowego przetrwania. Sama teoria tu nie wystarczy, trzeba jeździć. Jeśli nie sprawdzi się samemu jak auto przyśpiesza, jak hamuje w śniegu, na lodzie, co robi w zakręcie na śliskim, to zawsze zimą będzie jeździł z nami strach przed mitycznym poślizgiem. Nad poślizgiem też można zapanować.
Pytanie tylko gdzie jeździć, wiadomo drogi i ulice to nie miejsce do ćwiczeń. Puste place i parkingi byłyby odpowiednie , jedyny problem to odpowiednie służby, które czasem uważają inaczej. Władza wie lepiej, nakazy, zakazy i mandaty, a potem jest „bo kierowca jechał za szybko”. No fakt, jakby pojazdy stały w miejscu to do wypadku by nie doszło. Oczywiście zawsze oprócz mandatu można liczyć na dobrą radę od władzy, że do nauki są szkoły jazdy i kursy doszkalające. No, super, tylko jak mówi Ferdek Kiepski „to nie są tanie rzeczy”. Efekty widać na ulicach przy pierwszych opadach śniegu. Totalny paraliż. Śnieg w górach to i owszem, ale w mieście, to zjawisko doprawdy niebywałe, jakby mało tego to jeszcze pada na jezdnie. Najlepiej przeczekać, jeśli nie do wiosny to przynajmniej do czasu aż miasto oskrobie drogi do czarnego. Stać i czekać to nie honor, można jechać, tyle że wolniej, duuuużo wolniej. Same plusy, fotoradar nie złapie, a i policja będzie szczęśliwa po przecież „prędkość zabija”, a ta na pewno nikogo nie zabije, no chyba że kogoś z tyłu krew zaleje, ze droga zablokowana. No cóż sam sobie będzie winien, niech nie wychyla się z szeregu. Może w tym wszystkim, o to chodzi, aby równać w dół. Wszak zima to świetny straszak i temat zastępczy.

Dariusz Pastor

Jedna myśl w temacie “Zima”

Skomentuj Wanda Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *